środa, 20 lutego 2013

Rozdział VI.



   Wstałam. Dzisiaj mam zamiar zapomnieć o sprawach dla mnie ważnych. Dzisiaj spędzę czas z przyjaciółką. Porozmawiamy, pośmiejemy się, a może nawet pójdziemy do kina. A jutro powrócę do sytuacji takich jak: czy wyjechać z Bartkiem lub potrenować skok w dal przed zaliczeniami.
- Cześć. – powiedział Bartek, otwierając drzwi od mojego pokoju.
- Hej. – uśmiechnęłam się do niego, rozciągając się.
- Zjesz coś? – zapytał.
- Nie.. zjem coś na mieście. Dzisiaj spędzam czas z przyjaciółką i przez ten czas chcę się rozluźnić. – odpowiedziałam.
- Okej. Rozumiem.  Ja i tak dzisiaj idę na ostatnią rehabilitację.
- O… to pozdrów ode mnie Olka i Alexa… jeżeli będą oczywiście.
- Jasne. – rzekł, mrugając do mnie okiem.
- Dobra idź już. Ja tu wyszykować się muszę. – powiedziałam, wstając z łóżka i zamykając drzwi.
- Ej! – krzyknął Bartek.
   Zaczęłam się śmiać. No dobra, trzeba się przygotować. 

   Ubrałam się w czarne, materiałowe spodnie z obniżonym krokiem, top, bejsbolówkę i Air MAX-y, narzuciłam na siebie kurtkę,  zrobiłam lekki makijaż, pożegnałam się z Bartkiem i wyszłam z domu. Udałam się na najbliższy przystanek miejskiej komunikacji i wsiadłam autobus, który przyjechał z 4 minutowym opóźnieniem. Po około 20 minutach jazdy byłam na miejscu.
- Marta! – krzyknęłam wysiadając z autobusu.
- Kaśka! Nareszcie!
- Hej. – podbiegłam do niej.
- Witaj kochana. – odpowiedziała tuląc  się do mnie.
- To co… do centrum? – zapytałam.
- Jasne, ale wpierw do pizzeri, nie na zakupy, bo mam niespodziankę.
   Znowu się zaczyna… niespodzianki szczęścia nie dają… no ale cóż, trzeba jakoś wytrzymać. Gdy doszłyśmy i podeszłyśmy do wskazanego stolika przez Martę, zauważyłam Marcina…

   I tu przerywamy historię… Marcin, Marcin, Marcin… A kto to właściwie jest?

   Jest to mój przyjaciel od urodzenia… Już machaliśmy sobie ręką, kiedy wyjechałam z sali operacyjnej, gdy urodziła mnie mama… A tak na poważnie, Marcin chodził ze mną od przedszkola, aż do studiów. Nasze drogi się rozeszły, kiedy wyjechał do Londynu studiować, ponieważ jest świetnym pływakiem. Przez pierwsze 2 miesiące kontaktowałam się z nim, ale potem o sobie zapomnieliśmy… a teraz prawdopodobnie nasze wspomnienia wróciły. Był on ubrane w markowe ciuchy z plecakiem, a ja musiałam po chwili odetchnąć i odważyć się przywitać lub coś w innym stylu.
- Marcin?
- Kaśka?
- Marcin?
- Tak, to ja. – odpowiedział, śmiejąc się i podchodząc do mnie.
- Ja nie wierzę, ale ty, Londyn, przyjaźń, ciuchy… ee…
- Przestać już gaduło. Ty zawsze tyle rozmawiałaś, jeszcze pamiętam. – przytulił się do mnie.
- Ja przepraszam… ja zapomniałam o tobie.. ja… PRZEPRASZAM. – przytuliłam się do niego, a łza spłynęła mi po policzku.
   Chwilę potem, przypomniało mi się o Marcie.
- A ty.. ty… Jak go tu?
- Normalnie. Ma teraz taką niby przerwę, to jakoś znalazłam go na necie, skontaktowałam się i tak dalej… też o nim pamiętam… Tylko, że ja z Marcinem i z tobą zapoznałam się w 1 klasie…
- Ja dziękuję wam, że jeszcze o mnie pamiętacie i mi pomagacie. – rzekłam, a mój wzrok wędrował raz na Marcina, a raz na Martę.
- To… może usiądźmy? – zapytał się nas Marcin, wycierając mi przy okazji łzę.
- Wiesz… żałuję, że nie wpadłam wcześniej na ten pomysł. – odpowiedziałam.
   Po chwili wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Przypomniały mi się dawne lata.
- To opowiadaj co tam… - rzekłam do Marcina, podpierając się ręką o brodę.
- Czekajcie… wy sobie porozmawiajcie, a ja pójdę coś zamówić. – odeszła do stołu Marta.
- Po staremu… ale opowiem jak się zaczęło…
   I w tej o tej chwili Marcin zaczął opowiadać wszystko od początku.

8 komentarzy:

  1. Jaa... Mi się podoba od pierwszego postu!
    Zapraszam do siebie!
    http://wszystkomozeszosiagnac.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny blog :) Obyś pisała jak najdłużej :)
    Zapraszam również do siebie, mam nadzieję, że zajrzysz :)
    http://czy-ja-czy-ty-wpolne-my.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. To tak:) Staraj się pisać cyfry słownie.

    Nasze drogi przyjaźni rozeszły się od kiedy wyjechał do Londynu na uniwerek, bo był bardzo dobry z pływania - ciężko, żeby rozeszły się drogi przyjaźni. Raczej, po prostu rozeszły się drogi. I to "od" jest niepotrzebne. Dużo lepiej brzmi: Nasze drogi się rozeszły, kiedy wyjechał do Londynu studiować, ponieważ jest śmietnym pływkiem.

    Wogóle te trzy zdania, jak dla mnie są do poprawy bo się z lekka nie trzymają kupy.

    Duży plus za bardzo fajne dialogi i ogólny zarys fabuły, może być ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. "Już machaliśmy sobie ręką, kiedy wyjechałam z sali operacyjnej, gdy urodziła mnie mama…" mega hahahahah :D Dobry rozdział, byleby Bartek nie był zazdrosny... Zapraszam na kolejny do siebie :)

    http://escapefromthememories.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. http://marzenia-dreams-forever.blogspot.com/
    zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny rozdział;) zapraszam do siebie;)

    OdpowiedzUsuń