Czas szybko minął. Jakoś mnie to nie zdziwiło, bo przez te
godziny, mówiłam co było u mnie w Rosji, a co u Marty. Gdy była 17.40, zbiegłyśmy na dół. W czasie nakładania
na siebie rzeczy, zauważyłam, że rodzice o niczym nie rozmawiają, tylko każdy z
nich siedzi na końcu sofy. Możliwe, że przeze mnie się pokłócili. Ale cóż… Gdy
wyszłyśmy, Marta odprowadziła mnie na ul. Łąkową, pożegnała się i poleciała w
drugą stronę, ja zaś zostałam sama jak palec. Zadzwoniłam do domofonu. Odrobinę
się wystraszyłam, bo głos z którym rozmawiałam był przeraźliwy. Poszłam do
mieszkania. Okazało się, że nie musiałam się, aż tak bać, bo była to miła pani.
Oprowadziła mnie po całym domu, oprócz łazienki, gdy kierowałam się w niej
stronę, sprzedawczyni coś powiedziała,
ale nie usłyszałam.
- Słucham? – rzekłam.
- Tam, tam ktoś jest.
- Jak to? – zapytałam.
- Zapomniałam cię uprzedzić, że przez kilka dni będzie tu
mieszkał pewien mężczyzna.
- Jaki?
Niespodziewanie otworzyły się drzwi, w których stał …
- Bartek?
- Ka-ka-sia? A co ty tu robisz? – zapytał mnie, stojąc w
ręczniku po kąpieli.
- No ja chcę kupić te mieszkanie. – odpowiedziałam.
Nagle wtrąciła się sprzedawczyni.
- A to wy się znacie? – zapytała.
- Tak, tak. – odpowiedziałam.
- Tak i cieszę się, że się znamy. – potwierdził Bartek z
uśmiechem.
- To, to ja… może was zostawię samych. – odpowiedziała,
wychodząc z mieszkania.
Nie mogłam wytrzymać. Szybko podbiegłam do Bartka, co prawda
był mokry, ale to mnie nie powstrzymało, aby go przytulić.
-Tęskniłam … Czemu do
mnie nie zadzwoniłeś? – czułam jak oczy zachodzą mi łzami.
- Miałem taki zamiar, ale już tu jesteś. A co się stało? No
wiesz o co mi chodzi … przecież mieszkałaś z rodzicami.
- Tak, ale oni nie mogą niczego docenić.
I zaczęłam opowiadać swoją przygodę. Bartek, siadł w ręczniku
i mnie wysłuchiwał. Wiedziałam, że on mnie może docenić. Rozmawiałam i
rozmawiałam… ale ktoś nam to przerwał. Weszła do domu sprzedawczyni.
- To ku…?
- Tak, tak kupuję. Już może pani iść. A o wpłaty
porozmawiamy jutro przez telefon.– odpowiedziałam.
Dała mi kluczyki i wyszła.
- Bartek, ja lecę do domu po rzeczy, a ty idź się przebierz.
Gdy wrócę jeszcze porozmawiamy. – i wyszłam.
Podbiegłam z prędkością jak kangur. Gdy dotarłam do domu,
pobiegłam na górę spakowałam co mi było na najbliższe dni potrzebne, po resztę miałam przyjść jutro. Wzięłam
torby, i poszłam do rodziców.
- Mamo, tato… wynajęłam swoje mieszkanie. Tylko proszę nic
nie mówcie, jutro przyjdę i porozmawiamy. – mówiąc to ucałowałam rodziców i
wyszłam.
***
- Cieszę się, że jesteś. A zresztą, ciebie to po co tu
przywiało?
- A nie cieszysz się, że nie jestem? A odpowiedź na twoje
pytanie jest jasna, mam kontuzję.
- Aha. – odpowiedziałam, pijąc wino.
Czułam się jak nigdy. Siedziałam na kanapie razem z
Bartkiem, oparta o niego i delektując się winem.
- Wiesz… śliczna jesteś.
- Oh, naprawdę? Nigdy mi wcześniej tego nie mówiłeś. –
odpowiedziałam, rumieniąc się i schylając głowę w dół ze wstydu.
- Oj - złapał mnie delikatnie za podbródek tak, aby nasze
oczy się spotkały. Wiedziałam, że teraz liczył się tylko on.
- Urocza jesteś. Od początku mi się podobałaś. – powiedział.
- Aha. – pocałowałam go w czoło i wstałam.
- Koniec na dzisiaj. Za dużo wypiłeś. Zaśmieliśmy się oboje.
Idę, spać. Dobranoc.
Poszłam do pokoju, zamykając drzwi. Jeszcze w życiu nie
poczułam się… nie wiem jak to opisać. Powiem tylko, że to było wyjątkowe.
_________
Dziękuję, że doszło, aż do takiej liczby wyświetlania mojego bloga. Mam nadzieję, że opowiadanie się podoba. :)