wtorek, 18 grudnia 2012

Rozdział IX.



   Usłyszałam budzik.
 - O mader. – zwlokłam się z łóżka.

   Wyłączyłam  zegarek. Rozciągnęłam się, poszłam do łazienki. Umyłam twarz, szybko się przebrałam. Wszystko było spakowane, więc niemiałam na co czekać. Zabrałam bagaże, zamknęłam drzwi i zeszłam na dół. Oddałam kluczyk do portierni i poszłam zjeść śniadanie. Były parówki … niestety nie ciekawie to wyglądało. Musiałam takim razie zrobić sobie kanapkę z samym masłem. Po zjedzeniu, wyszłam na dwór. Było strasznie zimno … prószył lekko śnieg.

- O proszę! Już zima. – powiedziałam z uśmiechem i poszłam na lotnisko. 

***

   Tym razem było mało ludzi. Po kilku minutach czekania, zauważyłam jak na lotnisko również wchodzą siatkarze PGE Skry. W to już nie wierzyłam! Siedli przede mną dosłownie kilka metrów. Po chwili Mariusz się odwrócił, zauważył mnie i mi pomachał z uśmiechem. Widocznie mnie pamiętał! Kto wie, może jeszcze razem zemną będą lecieć samolotem?
   A jednak! Stało się to o czym myślałam. Nie lecieli w Extra Klasie, lecz w zwykłej. I właśnie teraz przyszło mi do głowy, dlaczego ich tak szanuję… Nie dość, że są przystojny, świetnie grają również dla nas, cenią fanów, to nie chcą być obsługiwani jak królowie. Po tej sytuacji zorientowałam się, że Bartek nie występuje za często w telewizji. Jakimś cudem, często przeprowadza wywiady nie dla Polaków, lecz do USA itp. Ostatnio nawet widziałam taki po Lidze Światowej.  A co do siatkarzy PGE Skry, każdy siatkarz robił, co mu się rzewnie podoba. No wiadomo, oprócz chodzenia po samolocie i hałasowania. Był idealny spokój, a każdy zajmował się swoim. Czytał książkę lub rozmawiał przez telefon, ja zaś gdy wystartowaliśmy, założyłam słuchawki w uszy z muzyką i zasnęłam.
***
   Była godzina 17.00. Wyszłam z samolotu. Siatkarze PGE poszli w jedną stronę, a ja w drugą. Niestety, nie rozmawiałam z nimi w samolocie, ale dało się przeżyć. Odebrałam bagaże, i pojechałam taksówką do domu. Drzwi było otwarte, więc nie musiałam, wyjmować kluczy. Gdy weszłam do salonu, chciałam się przywitać z rodzicami, ale jakoś mi to nie wyszło. Mama wstała z fotela i krzyknęła:

- Gdzie ty byłaś?! Oszalałaś! Jesteś niepoważna! Tu się ktoś o ciebie martwi, a ty nawet telefonu nie odbierasz! Jeszcze pojechałaś na ten durny mecz! Miałaś zakaz! Ile razy mam ci powtarzać! To jest mój dom i ja tu decyduję!
- Dasz mi spokój? Nie mam 12 lat. Chciałam to pojechałam. Nie zabronisz mi. – rzekłam.
- Córko, tym razem poprę mamę. Raz mogłabyś odebrać telefon. – powiedział tato ze spokojnym tonem.
- Raz! Za każdym razem powinna odbierać! Gówniara jedna! Jeszcze może studia rzucisz, dla swojego wymyślonego Bartka! Jeszcze raz ci powtórzę! SIATKÓWKA TO BZDURA! Nie wiem, jak ty się dalej będziesz wychowywała. Tylko nam wstyd robisz przed sąsiadami! – odezwała się mama.
- Odwal się ode mnie! Pieprze to twoje gadanie! Ty nigdy mnie nie zrozumiesz! – odpowiedziałam, z płaczem.

   Już nie wytrzymywałam. Wzięłam torby i pobiegłam na górę. Rzuciłam się na łóżko, włączając laptopa.
Jak oni tak mogą. Przede wszystkim mama. Nigdy mnie nie doceni! Nigdy nie doceni tego sportu! Ja się w tym sporcie zakochałam i koniec. To jest coś wspaniałego.  Te zauroczenie do siatkówki nigdy nie minie. Chciałam pojechać na mecz to pojechałam. A co do wulgaryzmów poniosło mnie. Nigdy nie zapomnę tej sytuacji. A może to ta chwila zadecyduje, czy nadal będę ich wysłuchiwać. Może bym tak wynajęła swoje mieszkanie?
 

   Przepraszam, że tak późno dodaję.  Ale sami wiecie, szkoła. :c

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz