niedziela, 30 grudnia 2012

Rozdział X.



   Wynajęcie swojego mieszkania, pozwalałoby mi na rozwijanie swojej pasji, a dodatkowo nie wysłuchiwałabym tych bzdur rodziców. Siadłam, wzięłam laptopa na swoje kolana i zaczęłam poszukiwać. Było ich sporo. Bardzo mi się spodobało jedno, które było tanie, a także miało wszystko czego ja potrzebowałam. Postanowiłam zadzwonić do osoby, które je chciało sprzedać.

- Halo. Dzień Dobry. Ja w sprawię mieszkania. Jest jeszcze może aktualne?
- Naprawdę?  O fajnie, fajnie.
- Dzisiaj? Tak mogę.
- Dobrze. To do zobaczenia o 18.00. Do widzenia.

   Tak, tak, tak! Mieszkanie, dzięki Bogu, nie jest przez nikogo wynajęte. Dobra, jeszcze mam dużo czasu do wieczora. Czas zobaczyć co się dzieje, u moich znajomych. Gdy weszłam na facebook’a. Nie mogłam uwierzyć! Dostałam około 20 wiadomości, abym nie rzucała studiów!  Od razu wiedziałam, kto to rozpuścił …. Marta. Zabrakło mi słów. Akurat była dostępna, więc od razu zabrałam się, aby napisać do niej wiadomość:
„ Zwariowałaś, czy co! Nie będę ci nic tutaj tłumaczyć, przyjdź do mnie i to teraz. Zrób to dla swojej przyjaciółki, bez żadnych, ale… Tylko,  uważaj na humory moich rodziców jak wejdziesz. Czekam! „
   Długo nie musiałam czekać. Od razu z pokoju usłyszałam, dzwonek do drzwi. Wyszłam po cichu z pokoju i stałam na schodach, sprawdzając co zrobi mama. Po kilku dzwonkach,  poszła do drzwi i je otworzyła. Dało się słyszeć, co mówiła.

- Dzień Dobry! Jest Kaśka? – zapytała Marta.
- Nie, nie ma. Wyszła przed chwilą do sklepu. – odpowiedziała mama.
- To może, ja poczekam.
- Nie, nie ma takiej potrzeby. Do widzenia! – rzekła mama.

 Nie mogłam tego znieść. Zbiegłam na dół, mówiąc:
- Jestem, jestem. Wejdź Marta, nie zwracaj na nią uwagi. 

   Poczułam dreszcz, bo kątem oka, zauważyłam nienawiść mojej matki do mnie. Po chwili, Marta zdjęła kurtkę, buty i poszłyśmy na górę, do mojego pokoju. Nagle, odezwała się:

- O co znowu poszło?
- O co? Ty się jeszcze, pytasz! Nie dość, że jeszcze wszystkim rozgadałaś, że rzucę „niby studia” , to znowu pokłóciłam się z matką.  – krzyknęłam.
- Cicho. Jeszcze twoi rodzice nas usłyszą. – odpowiedziała, zamykając drzwi.
- Niech usłyszą. Bo to ostatni raz jak mnie będą widzieć.
- Jak to?
- Normalnie. Ja nie wytrzymuję. Wszyscy co mnie znają, twierdzą, że jestem chora, bo lubię siatkówkę. A rodzice już dają mi w kość. Za każdym razem, słyszę, jaka to ja dziecinna jestem.
- A może, po prostu się oni o ciebie martwią. Nie rozumiesz tego?
- Nie, nie rozumiem. Dla mnie martwienie się o kogoś, jest bardziej czułe.
- Oj tam, czułe.  Gdzie masz zamiar mieszkać?

   Otworzyłam laptopa i pokazałam mieszkanie.

- No ładne, ładne. Ale mam nadzieję, że nadal będziemy się spotykać? – rzekła Marta.
- Wiadomo. Dziękuję ci, że jesteś, poza tymi wybrykami. – odpowiedziałam , śmiejąc się.
- To fajnie! – mówiąc to, przytuliła się do mnie.
- A może poszłabyś, ze mną obejrzeć mieszkanie, o 18.00?
- Nie, nie mogę. Mam trening kosza.
- Szkoda, fajnie, było by, usłyszeć opinię o tym mieszkaniu, równie od ciebie.
- Wiem, wiem. Ja tu do wszystkiego jestem potrzeba. – zaśmiała się Marta.

   Po tej rozmowie, Marta miała już iść, ale ubłagałam się, aby została u mnie do 17.00. To zdąży mnie jeszcze odprowadzić na ul. Łąkową. Daj Boże, aby te mieszkanie, niemiało żadnych negatywów. Choć zawsze i wszędzie jakieś są.

1 komentarz:

  1. no nawet ciekawie piszesz.. zdziwiło mnie to, ze 12-latka pisze bloga ;)
    zapraszam do mnie ;) http://tylkoxtyle.blogspot.com/
    i dodaję cię do listy moich czytanych blogów ;))

    OdpowiedzUsuń