wtorek, 20 listopada 2012

Rozdział IV.



   Gdy weszłam do domu, był zamknięty. Czyżby moich rodziców nie było w domu? Stałam jak durna z tą apteczką i zawiniętą głową. Ale dobrze, że miałam zapasowe klucze w moim domu.

- Cholera jasna! – krzyknęłam, nie mogąc otworzyć drzwi.

   Czemu jestem taka agresywna?  Po otwarciu tych drzwi, weszłam do domu. Odwiedziłam wszystkie pokoje. W żadnym z nich nie było rodziców. Ale ja głupia nie pomyślałam, że zawsze kiedy mnie nie ma korzystają z czasu tylko dla siebie. Pewnie gdzieś wyszli na jakąś kolację. Pobiegłam do salonu i szybko włączyłam Polsat Sport. Leciał właśnie mecz. Oh, jak ja żałuję, że się nie uparłam i zostałam. Bym zebrała również autografy innych siatkarzy, ale wystarczyła ta cudowna chwila. Byłam zmęczona. W czasie rozmyślania, zasnęłam nie wyłączając telewizora.
   Niemrawo otworzyłam oczy, słysząc, że dzwoni telefon.

- Córciu.. nie wrócę dzisiaj z tatem na noc, bo mamy ważne sprawy. Zamknij drzwi i idź spać, bo jest już późno. Dobranoc – pożegnała się ze mną mama ze śmiechem.

   Ta jasne „ bo mamy ważne sprawy „ , jakby raz nie mogli powiedzieć gdzie naprawdę są i co robią. Mecz dawno się skończył, a ja spałam, aż 2 godziny. Nie dziwię się, wszystko przez te emocje. Zgasiłam telewizor i poszłam do swojego pokoju. Była godzina 23.27. Poszłam do łazienki. Nie mogłam się powstrzymać, aby zobaczyć moją ranę. Podleciałam do toaletki jak błyskawica, siadłam i zdjęłam opatrunek.

- Że co? – rzekłam. 

   To jest małe nacięcie i z takiego powodu stała się wielka afera… To jest jakieś genialne! :D Wzięłam do rąk swój opatrunek i patrzyłam i obmacywałam go z każdej strony, wiedząc, że dotykał go Bartek. Ale niespodziewanie zauważyłam pewien napis:

- „ Zdrowiej koleżanko! Może jeszcze się kiedyś zobaczymy. Spodobały mi się twoje rumieńce. Oto mój numer: 7*4 5*2 **0 – Bartek „ 

   O to są chyba jakieś żarty. Wzięłam telefon i szybko wpisałam jego numer.  Teraz będę miała się czym chwalić, ale bez przesady. Tylko najgorsze jest to, że widział moje rumieńce.
   Szybko zapisałam numer w telefonie i postanowiłam napisać do niego:

- „ Dzień Dobry. Czemu to akurat ja dostałam numer, a nie moja koleżanka. Zresztą nawet pana dobrze nie znam”.

   Siedziałam na łóżku. Co chwilę spoglądając na telefon i zmieniając pozycje. Po 3 minutach przyszedł sms.

- „ A co nie chcesz, żebyśmy się poznali. I nie żaden pan. Nie jestem, aż tak stary „. 

   Odpisałam:

- „ No nie wiem, czy taki młody „.

   Zaczęliśmy do siebie pisać. Nie mogłam uwierzyć, ale była godzina 00:13. Niemożliwe… Godzina mnie trochę przeraziła, ale nadal pisałam z Bartkiem. Jeszcze nigdy w życiu nie pisało mi się tak z kimś przyjemnie. Było mi przykro, kiedy musiał kończyć. Ostrzegł mnie, że wróci, lecz trochę wątpiłam. I napisał mi o meczu sparingowym, w którym mam nadzieję, że nie oberwę paczką orzechów.
   Szczerze mówiąc, nie wiedział, że planuję polecieć do Moskwy na mecz , a w sms dużo się o nim dowiedziałam. Nawet przeprowadziliśmy krótką rozmowę telefoniczną.
   Po skończeniu pisania położyłam się spać, zapominając, że nie mam na sobie piżamy i będąc sama w domu.

5 komentarzy:

  1. świetne ; )
    jestem ciekawa co będzie dalej z nimi ; **
    czekam na następny ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. zdecydowanie fajniejszy od tamtego brawo

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy pomysł na opowiadanie, naprawdę. Widzę, że jesteś bardzo młoda, więc dużo pisania przed Tobą i za parę lat, kiedy będziesz w moim wieku, to na pewno będziesz pisała jeszcze lepiej :) Pozdrawiam i zapraszam na moje siatkarskie opowiadanie www.4-reasons-for-divorce.blogspot.com . Tu również pojawia się Bartek, ale nie będzie grać zbyt dużej roli. Moje opowiadanie znacznie różni się od innych siatkarskich, ale myślę, że się spodoba.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny blog, bardzo mi się podoba i fajnie się czyta. No i mam nadzieję, że jak najszybciej bohaterka spotka się z Bartkiem ;3. Zapraszam do mnie na www.volleyball-lovestory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. :))Naprawdę świetnie piszesz ;**
    Zapraszam do siebie
    http://klaudiavoll.blogspot.com/2012/11/rozdzia-vi.html
    Pozdrawiam gorąco!!

    OdpowiedzUsuń