piątek, 23 listopada 2012

Rozdział V.



   Wstałam. Jestem wypoczęta jak nigdy dotąd. Była już godzina 10.00! 

- O nie spóźnię się na lekcje! – krzyknęłam.

   What the fuck? Przepraszam, mam rozbitą głowę. Oleje sobie dzisiaj, pójdę w piątek. Najmniej zajęć. Zeszłam na dół. Rodzice również wstali. Nie wiem o której przyszli do domu, bo mnie to nie obchodzi. To ja wczoraj przeżyłam najlepsze chwile w moim życiu. Znaczy to są drugie, bo za pierwszym to się urodziłam. Mama jak zawsze krzątała się w kuchni, a tato leżał i oglądał telewizję. Teraz musiałam mamie powiedzieć, że pojadę do Moskwy. Było mi trudno to z siebie wydusić. A z tą głową to nawet się o nią nie zapytała. Nie ma to jak troskliwa matka. Zaszłam do kuchni.

- Mamo.. – powiedziałam cicho.
- Tak córeczko? – zapytała.
- Bo, bo ja … chcę pojechać do Moskwy na 2 dni.
- Hahaha. Trzymajcie mnie, moja córka chce beze mnie wyjechać do Moskwy. Ojciec słyszałeś to?
- Daj mi na razie spokój oglądam powtórkę meczu z Borussią. – rzekł tato.
- No ale…
- Żadnych ale.. A zresztą po co chcesz tam jechać?
- Na mecz. – powiedziałam to schylając głowę w dół.
- A ci znowu mecze w głowie. Do nauki się bierz! Co z ciebie wyrośnie jak olejesz studia. Skończysz jak sprzątaczka! – krzyknęła mama.
-  Nie, podnoś Barbara głosu na dziecko! – rzekł tato z kanapy.
- Pojadę, jeszcze zobaczysz … nawet o tym nie będziesz wiedziała. –powiedziałam sobie w myślach.
- Dobrze, mamusiu niech ci będzie. Idę się pouczyć. – rzekłam jak mała dziewczynka trochę z obrzydzeniem, ale mniejsza o to.

   Pobiegłam na górę. Wzięłam laptopa, odpaliłam go i siadłam na łóżku nakrywając nogi kołdrą. Sprawdzałam bilety lotnicze do Moskwy i na mecz. Jezu, to wszystko było drogie. Prawdę mówiąc, zbierałam pieniądze na samochód, a teraz muszę wziąć je na co innego. Bilet lotniczy kosztował 760zł ( a musiałam kupić je 2 na powrót ) , bilet na mecz 40zł, a dodatkowo opłata za najtańszy hotel na jedną noc  160 zł. Dziękuję, czego nie robi się z zauroczenia. Nie miłości, bo to przesada. Ja się tylko w nim zakochałam. :D Weszłam na facebook’a pogrzebałam, popisałam ze znajomymi. Zwłaszcza z Martą o moim wyjeździe. Chyba ją to zdołowało, bo od razu zeszła z facebook’a.  Rodzice, po mojej rozmowie z matką, pojechali na zakupy. Zostałam sama, lecz po 15 minutach usłyszałam dzwonek do drzwi, zeszłam na dół i otworzyłam, słysząc:

- Zgłupiałaś! Ty jesteś jakaś chora, chyba na zawsze tam nie wyjedziesz?! – krzyknęła wchodząc do domu.
Zamknęłam drzwi.
- Dziewczyno źle mnie zrozumiałaś … jadę do Moskwy na 2 dni, na mecz. Na razie … - powiedziałam.
- Jak to na razie? Chyba mnie tu samej nie zostawisz? – zapytała.
- Marta na razie tylko na mecz. Potem wrócę, zobaczę jak tam będę się czuła.
- Ale jesteś na studiach masz tu rodzinę, mnie, kolegów… Chyba nie zostaniesz tam tylko dla Bartka?! Zresztą go, aż tak dobrze nie znasz.
- Może nie. Ale mam zamiar się jeszcze bliżej z nim zapoznać. A zresztą nie zapędzaj się tak. Nie rzucę studiów… dla jakiejś tam Moskwy i Dynamo. Chcę tylko wyjechać na mecz. Koniec dyskusji.
- No dobra. To ja idę.
- Czemu. Tak szybko?
- Śpieszę się na dodatkowe zajęcia. Ty zdrowiej z tą swoja łepetyną. I nie rób głupstw. – przytuliła mnie.  – A tak poza tym kiedy, jedziesz?
- Jutro. Rodzice, nic o tym nie wiedzą. Zresztą pojutrze jest mecz, więc muszę się jakoś sprężyć. A wiesz, trzeba jakoś cwanie zagrać… Tato z mamą mają oboje na 1 zmianę, więc wychodzą na godzinę 04.00 , a ja mam samolot 05.30, więc się wyrobię. Teraz się zacznę pakować, póki rodziców nie ma w domu. A jak musisz lecieć, to leć. Nie zawracam ci głowy, miło mi, że się tak o mnie troszczysz. Na razie – pocałowałam ją po koleżeńsku w policzek.
- Dobrze, pa! – pomachała mi i wyszła z domu.

   Ja pobiegłam na górę i zaczęłam się pakować.

- Oby wszystko wyszło tak, jak ja chcę… - powiedziałam sobie po ciuchu.

   Noc w hotelu zarezerwowałam, a bilety również kupiłam przez Internet ( pierwszy raz w moim życiu ), więc nie wiem gdzie je dostanę.  Trzeba wszystko zabrać. 

   I jutro w drogę!

5 komentarzy:

  1. "bądź gotowy dziś do drogi" :)
    sympatycznie. czekam na następny ;)
    pozdrawiam i zapraszam do siebie na opowiadanie nie-siatkarskie (wybaczcie mi to xd)
    http://na-zawsze-do-konca.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. o w mordę... Doooobra jesteś :D I jest Kuraś :3 Jejkuuu :> Czekam na następny :)

    Zapraszam do siebie : http://wielcypotrzebujaczasu.blogspot.com/ :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne ;) Mam nadzieję, że Bartek się tam nią zaopiekuje w tej Moskwie :D Czekam na następny;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bilety, miałam kupić na lotnisku, ponieważ przez Internet nie mogłam. Noc w hotelu zarezerwowałam, a bilety również kupiłam przez Internet ( pierwszy raz w moim życiu ) ?
    WTF ????

    OdpowiedzUsuń
  5. - Nie podnoś Barbara głosu na dziecko! – rzekł tato z kanapy.

    Mistrz dialogi :D

    OdpowiedzUsuń